Zawsze jak jem szwajcarską czekoladę, zadaję sobie
pytanie dlaczego akurat ta jest uznawana za najlepszą, jaki jest jej sekret, co
wyróżnia ją w procesie produkcji, czemu właśnie ona stoi 100 półek ponad
innymi. Spróbowanie mlecznej Swiss Chocolate z Marks & Spencer
(importowana oczywiście) nie przyniosło mi odpowiedzi, której i tak nigdy nie
uzyskam, ale jeszcze bardziej potwierdziło wspomniane pytanie. To jest niebo w
gębie!
Jest dość twarda, dlatego fajnie łamie
się podczas gryzienia. Ma wyraźny, rzecz jasna mleczny smak, posmak równie
intensywny (ja czuję dalej, a zjadłem
jakieś 20 minut temu). Ma w sobie po prostu to coś, czego żadna inna czekolada
nie ma. I niech tak zostanie. Nie ma nigdzie na świecie lepszych czekolad od
szwajcarskich, to trzeba im przyznać. Dla wielbicieli (kto nie jest?!), albo
zwyczajnych łasuchów (KTO NIE JEST?!) jak znalazł.
Ale nie rozumiem, dlaczego z tyłu na naklejonej etykiecie napisane jest: "baton ze szwajcarskiej mlecznej czekolady z mielonymi ORZECHAMI LASKOWYMI". Zobaczyłem to kątem oka, chwilę przed wyrzuceniem zużytego opakowania, a było już tak dobrze... Pozwolę sobie poprawić tę błędną informację - tutaj NIE MA żadnych orzechów. Importer oszukuje. Na pytanie dlaczego tak się dzieje, też chyba nie uzyskam sensownej i logicznej odpowiedzi.
Jednak smak robi tutaj swoje i ratuje importerowi d***. Mógłbym zajadać się takimi batonami całą wieczność.
Miejsce: Marks & Spencer
Ocena:
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz swój komentarz