Jak pozytywnie byłem zaskoczony gdy podczas sobotnich zakupów w Lidlu dostrzegłem w chłodni kwadratowe pudełeczko opatrzone etykietą z napisem 'Sushi Box'. Sushi już dawno nie gościło na moim stole, więc trafiło do koszyka. A skoro trafiło do koszyka, to trafia na Co tu zjeść. Do wyboru są 2 zestawy, mój - o nazwie Sushi Box Ikuno - według opisu producenta zawiera: 6 hosomakis (zwykłe małe koreczki otoczone ryżem i glonem), które dzielą się na 2 z surowym łososiem, 2 z paluszkami surimi z raka oczywiście, 2 z papryką, ponadto 1 koreczek California z pastą z łososia oraz 2 Mini California z łososiem i ikrą z gromadnika. Łącznie 9 sztuk. Dla niektórych brzmi smacznie, u innych powoduje obfite wymioty. Jako dopełniacz smaku, producent umieszcza w zestawie saszetkę wasabi, marynowanego imbiru oraz kilka mililitrów octu balsamicznego.
Smakowo jest dobrze, a nawet wyśmienicie. Ryż nie jest rozgotowany, a lepki, trzyma wszystko w kupie i nic się nie rozpada. Glony nie ciągną się, łatwo ulegają pod naciskiem zębów. Przechodząc do serca każdego koreczka, nie było takiego, który wzbudziłby we mnie negatywne odczucia, są bardzo udane. Smak jest mocno wyczuwalny, każde zawiniątko ma swój idealny, wyjątkowy smak, który jest podkreślany przez wspomniane wcześniej dodatki. Wasabi jest bardzo ostre, piecze w gardło, ale takie ma być. Marynowany imbir również nadaje ostrości wraz z kwaskowatością, do tego przyjemnie chrupie. Jedyna rzecz, do której mam zastrzeżenia to... ocet balsamiczny. Ja wiem, że on z założenia ma być słony. Ale jest cholernie, okropnie słony, za mocno! Wieliczka to za mało powiedziane. Więcej niż jedna kropla tego specyfiku powoduje, że sushi traci swój smak zastępując go jedną wielką solą. W ten sposób nie zużyłem nawet połowy zawartości buteleczki.
Wydawałoby się, że smaczne sushi można spotkać tylko w restauracjach specjalizujących się w podawaniu tej potrawy. Lidl pozytywnie mnie zaskoczył, pokazując, że pomimo faktu, że to sieć zwykłych dyskontów oferujących produkty potrzebne na co dzień w kuchni, potrafił wprowadzić jakąś awangardę, która nie okazała się klapą. Więcej takich pomysłów!
Trochę wstyd się przyznać, ale zostawiłem sobie 3 koreczki na później i odłożyłem NIE DO LODÓWKI. Tak się stało, że wyleciało mi to z głowy i zobaczyłem dopiero dzisiaj, że przez ponad tydzień czasu trzymałem swoje sushi w temperaturze pokojowej. Termin minął 9.12, a dziś(16.12) każda porcja wygląda jak świeżo po wyjęciu ze sklepowej chłodni. I pachnie jak świeżo po wyjęciu ze sklepowej chłodni. Coś tu nie gra. Po 3 dniach powinienem paść wchodząc do pokoju, a jednak żyję. Interpretacje pozostawiam Tobie czytelniku.
Miejsce: Lidl
Cena: 10zł
Ocena: w tym wypadku wstrzymam się od ogólnej oceny, nie psująca się ryba mocno mnie zdziwiła, jednak smakowo byłoby to 10/10
sushi było pierwotnie metodą konserwacji żywności w Japonii, więc to świadczy tylko o tym, że metoda jest skuteczna :)
OdpowiedzUsuńto nie sos balsamiczny, ale sos sojowy ;)
OdpowiedzUsuńLepsze sushi jest w Biedronce. Byłem naprawdę zaskoczony, kupiłem z ciekawości nie spodziewając się za wiele. Skoro dobre było z Biedronki, kupiłem w Lidlu, mając nadzieję,że będzie może i lesze. No nie było.
OdpowiedzUsuńSprawdzę to! :)
Usuń