piątek, 24 lipca 2015

McDonald's: McFlurry Twix

Za oknem 35 stopni, w domu zresztą niewiele mniej. Kiedy woda z lodówki pomaga już tylko chwilowo, a wiatrak za chwilę wystartuje i wzniesie się ku niebiosom, przychodzi czas na lody. Powstała dobra okazja, aby przetestować McFlurry Twix.



Pół kubka lodów śmietankowych z maszyny, łyżka miniaturowych ciastek, taka sama miarka czekoladowych kulek oraz polewa. Celowo nie opisuję kolejny raz techniki przyrządzania deseru, bo wspomniałem o tym przy Lionie albo Snickersie. Całość jak zawsze nie mogła mnie rozczarować. Pyszne, puszyste, słodkie i cholernie zimne lody śmietankowe dają przyjemne uczucie już na samym początku, zwłaszcza w taką pogodę. Dodatki, a raczej jeden z nich wypada nieco gorzej, aczkolwiek nie psuje smaku całości. Czekoladowe kulki lekko rozczarowują. Na początku są zmrożone, twarde i bez intensywnego smaku. Ten staje się wyczuwalny dopiero, gdy lód zacznie ulegać wysokiej temperaturze powietrza. Nowością w McFlurry są ciastka. Pierwszy raz spotykam się z takim dodatkiem i od razu buduję sobie o nim dobrą opinię. Ciastka mają maślany smak, nie są za bardzo słodkie, mocno chrupią, a co najważniejsze jest ich dużo. Dzieło kończy polewa. Jej zadanie to dosłodzić całość (dlatego nie narzekam na mało słodkie ciastka) oraz nadać reszcie karmelowej nuty, co zostaje doskonale spełnione.

Dobrane składniki dobrze się uzupełniają, nie odniosłem wrażenia, że czegoś jest za dużo lub za mało. McFlurry w wersji Twix to smaczny i dobrze skomponowany deser sieciówki McDonald's. Lecę po następny!


Miejsce: McDonald's
Cena: 6,90zł
Ocena: 9,5/10

środa, 15 lipca 2015

Orlen: hot-dog z parówką z szynki

W dzisiejszych czasach zrodziła się moda na bycie fit, życie fit, jedzenie fit i generalnie wszystko fit. Każdy chce wyglądać fit, i w zasadzie na tym 'chce' w większości przypadków się kończy. Powstają nowe, zdrowsze i przyjaźniejsze dla człowieka produkty - firmy muszą również podążać za modą, aby zaspokoić potrzeby 'zdrowego i świadomego' konsumenta. Do nurtu rzeki Fit wpadł również Polski Koncern Naftowy Orlen, który zaproponował parówki z szynki dostępne w swoich hot-dogach. Brzmi zabawnie. Postanowiłem sprawdzić tę nowość.

Kupiłem więc hot doga w klasycznej pszennej bułce z sosem belgijskim oraz tysiąca wysp, oczywiście z parówką z szynki. Aby porównać smaki, zamówiłem również drugiego, w którym tkwiła zwykła parówka z tektury falistej. Koszt jednego to 4,49zł.



Bułka jest dobrze przygotowana. Dokładnie opieczona z każdej strony, na zewnątrz chrupiąca, a środek pozostaje miękki i delikatny. Zarówno pierwszy jak i ostatni kęs chrupie, co mnie bardzo zadowala. Nie mogę powiedzieć, że hot-dog był suchy. Sosy spełniły swoje zadanie, nawet za bardzo. Zostałem tak hojnie nimi obdarowany, że w drodze do samochodu zostawiłem za sobą kropelkową ścieżkę, ponieważ sosy wypływały ze środka. Są jednak smaczne i mimo swojej intensywności, nie zdominowały smaku całości. Całą niezbyt skomplikowaną strukturę dania zamyka parówka z szynki. Jest ciepła, sprężysta, świeża i nie sądzę, aby stała za długo w podgrzewaczu. Choć zabrzmi to nieco dziwnie - jest idealna, w smaku również. Mała ilość, prostota w przyrządzeniu oraz sam smak dobranych półproduktów stanowią razem smaczne i ciekawe połączenie. W sam raz na zaspokojenie mniejszego głodu.

Wszystko wypada pozytywnie, z tym, że porównując go z wersją podstawową (zwykła parówka) nie odczuwam żadnej różnicy. Obydwie parówki smakują identycznie i nie zawaham się stwierdzić, że ich skład jest z pewnością do siebie dość zbliżony. Podsumowując, hot-dog wypada dobrze, ale spodziewałem się, że poczuję ten smak szynki, którego niestety nie doświadczyłem. 



Miejsce: stacja paliw Orlen
Cena: 4,49zł
Ocena: 7/10