piątek, 29 maja 2015

Da Grasso: Piacere/Pollo

Od jakiegoś czasu rzeczą, która cały czas za mną chodziła była pizza. Ten ciągnący się ser, delikatne ciasto i ulubione dodatki. To jest to, czego potrzebowałem! Wraz z wyborami politycznymi przyszedł czas na równie ważną, a nawet ważniejszą decyzję niż przy urnach wyborczych - wybór lokalu oraz rodzaju pizzy. Da Grasso, dawno tam nie jadłem, więc warto było odświeżyć smaki. Kontynuując wątek polityczny, w przeciwieństwie do kart wyborczych, Da Grasso oferuje konkretniejszy, większy, a przede wszystkim odpowiadający moim wymaganiom wybór. Zamawiam dużą pizzę podzieloną na pół. Pierwsza połówka to Piacere, na której poza standardową bazą (ser, sos pomidorowy, oregano) spoczywają salami, boczek wędzony, cebula biała oraz kukurydza. Uzupełniającą pełne koło pizzą jest uboższa w składniki Pollo, gdzie wraz z podstawą znalazły się: kebab drobiowy, salami i czerwona cebula. Brzmi i brzmiało pięknie, dopóki nie usłyszałem cudownej informacji: nasz kierowca będzie za 2 godziny, dziękuję, miłego wieczoru, dobranoc. Trudno, szybko przeminie.
 



Kierowca zadzwonił do drzwi za około 40 minut. Miłe zaskoczenie było początkiem całego dramatu, jaki się następnie rozegrał. Po otwarciu pudełka, zawartość była tak letnia, że ser zdążył w niektórych miejscach zastygnąć. Pizza była zamawiana na dowóz, ale taki stan rzeczy to przesada. Torby termiczne Da Grasso mają tyle wspólnego z prawdziwymi torbami termicznymi, które spełniają swoje zadanie, co Monika Olejnik z wyczuciem gustu i dobrym doborem stroju. Czyli niewiele. Przechodząc do ciasta, jest ono cienkie, wypieczone, zatem takie jak lubię. Ale jest też takie:


Takiego już nie lubię. Nie znam się na kręceniu placków, nie wiem co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. A może kto? Wydanie takiego flaka klientowi to jest jawna kpina i brak szacunku dla moich ciężko zarobionych pieniędzy. Gdybym jadł na miejscu w lokalu, zwrócił bym to coś bez zastanowienia. Oczywiście chwilę po zrobieniu zdjęcia wszystkie składniki na cieście zsunęły się niczym zbocze góry podczas obrywu skalnego.

Kawałek nr 1, pizza Piacere. Zastygniętego sera i falującego jak flaga na wietrze placka nie uratują żadne składniki, choć tu i tak nie ma szału. Boczku jest bardzo mało, może 3 plasterki, które mają słabo wyczuwalny smak i raczej nie są wędzone, jak deklarowano w menu. Jego brak nadrobiła za to kukurydza. Mogłem sobie ściągnąć jej nadmiar i zasiać na ogrodzie, na 1 ar wystarczyło by na pewno. Cebula jak cebula, czasem pochrupie, nadając nieco charakteru i przełamując nudność całości. Zwycięzcą jest salami, którego smak jest bardzo dobrze wyczuwalny, intensywny i smaczny. I jest go całkiem sporo.

Jak wygląda sytuacja w Pollo? Jest lepiej, pomijając tragiczne ciasto i zastygnięty ser. W Piacere salami wyszło na plus, cebula również (biała, czerwona, jakaś różnica?), zatem podobnie musi być tutaj - dużo i smacznie. Do tego sporo drobiowego kebabu, czuć go przy każdym gryzie, jest dobrze doprawiony i smakuje mi. Składniki pasują do siebie i jestem pewien, że gdyby pizza była wykonana dobrze od podstaw, byłbym jej wielkim adoratorem i polecałbym każdemu. Wypada lepiej niż powyższa, ale niewiele.

Dwa ostatnie elementy obydwu pizz to sos pomidorowy i oregano. Sosu jest sporo, dlatego pizza na szczęście nie jest sucha i w jakimś stopniu poza salami i cebulą, również przyczynia się do zapewnienia całości oceny trochę większej niż 0. Ale oregano nie ma, ani trochę. Cóż, może to takie 'coś za coś?'

Podsumowanie jest krótkie. Wybrano składniki mające potencjał smakowy, pasujące do siebie, jednak nie mogły tego pokazać przez skopaną podstawę. Złe ciasto, zły ser, złe oregano. Osobną wadą jest już sam boczek i przesadna ilość kukurydzy. Użyte we wstępie słowa urna, spoczynek oraz przeminie nie znalazły się tam przypadkowo. To doświadczenie to pogrzeb Da Grasso na długi okres. Nie polecam.


Miejsce: Da Grasso
Cena: ~25zł
Ocena: Piacere - 3/10
             Pollo - 5/10

niedziela, 17 maja 2015

McFlurry Mars

Po dość długim epizodzie ze Snickersem, jego miejsce w McDonald's zajmuje Mars. Konkretniej w dwóch wersjach - pierwsza o wdzięcznej nazwie Lodowe Marzenie, druga to McFlurry.


Skład deseru to lody o smaku śmietankowym, kulki z masy znanej z batona oblane mleczną czekoladą,  do tego polewa karmelowo - czekoladowa. Wszystko według standardów McDonald's mieszane przez 10 sekund. Abstrahując, istnieje legenda, że pewien klient amerykańskiej sieciówki otrzymał McFlurry mieszane dłużej niż 3 sekundy, ciekawe. Przez to, że standardy nie są przestrzegane, mniej więcej od połowy kubka nie mogłem liczyć na więcej niż sam lód - wszystkie dodatki pozostały na górze.



Całość wypada lepiej niż przeciętnie, a gorzej niż dobrze. Kompozycja jest za słodka, już po kilku łyżeczkach czułem się jakbym zjadł 2kg cukru. Nigdy nie spotkałem się w McDonald's z tak bardzo słodkim deserem. Do tego dochodzi wspomniany niekorzystny fakt, że moja porcja nie była odpowiednio wymieszana. Z drugiej strony, smak dodatków jest okej - mleczna czekolada lekko chrupie, masa z Marsa jest wyczuwalna i nie zabita przez niską temperaturę lodów. Gdyby nie przesadna słodycz, byłbym bardziej zadowolony, aczkolwiek dla trzymających się zasady 'im bardziej słodkie, tym lepiej', deser nie miałby żadnych wad.


Miejsce: McDonald's
Cena: 6,90zł
Ocena: 8/10