sobota, 28 lutego 2015

Hot dog prosto z IKEA

Kto nie jadł, ten po przeczytaniu tego posta powinien pójść do Ikei i swój błąd naprawić. Ja w zasadzie częściej tam goszczę z powodu tanich i dobrych hot dogów, a na hali z meblami nawet się nie pojawiam. To danie przez lata stało się czymś w rodzaju tradycji, elementu kultury polskiego społeczeństwa, dlatego jego obecność jest tak ważna na Co Tu Zjeść. 



Za 1zł (TAK, ZŁOTÓWKĘ) dostajemy ogrzaną na parze pszenną bułkę, w której siedzi parówka, wszystko w standardowych rozmiarach. Za dopłatą kolejnej możemy dobrać cebulkę prażoną i pikle. Keczup i musztarda to sprawa indywidualna każdego klienta. Z uwagi na duży ruch w bistro, składniki na pewno nie leżą całymi dniami gdzieś na dnie podgrzewacza, dlatego są świeże i dobrej jakości. Miękka, zawsze ciepła bułka bardzo przyjemnie komponuje się z nieco twardszą parówką. Chociaż nie znam ilości mięsa w mięsie, wyczuwam jego aromat, a parówka smakuje naprawdę dobrze. Cebulka i pikle chrupią, ich smaki dobrze się ze sobą komponują i fantastycznie zmieniają smak całego hot doga, który sam bez żadnych dodatków może się znudzić. Wszystko razem tworzy ciekawą mieszankę smaków, nie ma bezmięsnych gryzów, dlatego Ikea sprzedając swoje hot dogi odnosi duży sukces, który w tym przypadku tkwi w prostocie. Płacąc 3zł więcej niż za szczaw i śliwki mirabelki, mamy 3 hot dogi, którymi naje się każdy do syta i smacznie. Nawet ja.



Cena: 1zł/2zł - bez/z dodatkami
Miejsce: bistro IKEA
Ocena: 9,5/10

czwartek, 19 lutego 2015

Heston spiced shortcrust mince pies, czyli świąteczna nuta w lutym

Ciastka z angielskiej sieciówki Waitrose - Spiced Shortcrust Mince Pies. Niedostępne albo skrajnie dostępne w Polsce, oczywiście otrzymane w prezencie. W sumie coś to podejrzane, że tak często dostaję te słodycze, chyba jestem gruby. Oczywiste jest, że lubię poznawać nowe smaki, a jeśli jest związany z czymś słodkim, to tym bardziej, nigdy się nie oprę. Tak więc zaczynamy.




Już bardzo zachęcająco wygląda pudełko, przyciąga wzrok, co z pewnością było głównym powodem dlaczego akurat to ten produkt stał się prezentem. W środku zapakowanych zostało 6 brązowo - brunatnych krążków wypełnionych mieszanką jabłek, rodzynek, fig, śliwek, orzechów i migdałów, których smak podkreślały cynamon i goździki. Do tego, luzem dołączona jest saszetka z tajemniczym białym, drobnym proszkiem. Nie mój interes, co sobie wyobraziłeś/aś, ale był to lukier pomarańczowy do rozrobienia, którym należało polać ciastka. Aby były gotowe, należy je wrzucić do mikrofalówki, bo producent zaleca spożywanie na ciepło. Część zjadłem na ciepło, część na zimno, a różnica jest tylko taka, że te ciepłe bardziej parzą ręce. I język.


Po spróbowaniu stwierdzam, że prezent jest udany, bardzo mi smakują. Do tego stopnia, że z nikim nie chciałem się podzielić. Samo ciasto z zewnątrz jest chrupkie, od środka bardziej nasączone. Owoce wraz z aromatycznymi przyprawami dają smak bardzo podobny do angielskiego puddingu świątecznego. Dodatkowo czuć smak miodu, jakiegoś alkoholu (prawdopodobnie Brandy lub zwyczajna czysta). Całość jest bardzo słodka i spożycie więcej niż dwóch jeden po drugim dostarcza dawkę cukru tak dużą, że z pewnością odkrylibyśmy w sobie umiejętność chodzenia po ścianach lub nawet latania. Składniki się uzupełniają i są dobrze dobrane, mają przyjemny owocowo - korzenny smak, przez co złego słowa powiedzieć nie mogę.




Cena: nie mam pojęcia
Miejsce: Waitrose
Ocena: 9/10 (smaczne, ale nie wywołały takiego szoku, żeby była dycha)


czwartek, 12 lutego 2015

7 Days Borseto


 

To dziś wypada ten dzień. Tłustszy niż zakończenie roku szkolnego, tłustszy niż oświadczyny chłopaka i tłustszy niż dzień wypłaty. Tłusty Czwartek, czyli jedz tyle pączków ile wlezie. U mnie skończyło się na pięciu, ale nadal było mało słodyczy, lecz pączków miałem już dość. Dlatego udaję się do osiedlowej Żabki gdzie mój wzrok przyciąga Borseto nadziewane owocami leśnymi od 7Days. Pasuje, przy okazji zobaczę co to takiego, bo nigdy wcześniej tego w rękach nie miałem. Pani Halina przyjmuje należność (2,39zł), biorę bułę, wychodzę. 

Według producenta, miała to być "SŁODKA bułka z nadzieniem z owoców leśnych". Ciasto nie jest w ogóle słodkie, tylko suche i mdłe. Chodziło chyba o to, że nadzienie miało dostarczać słodycz w każdym gryzie, i może by tak było, gdyby zostało równomiernie rozprowadzone wewnątrz całej bułki, a nie głównie w centralnej części. Poza tym, jest go mało, bardzo mało. W zasadzie jego obecność ogranicza się tylko do oblepienia bułki od wewnątrz kilkumilimetrową warstwą, a więc większość jest pusta i przenosi powietrze niczym butla tlenowa. Co prawda jest słodkie, czuć też nutę owoców leśnych, ale przez jego okrojoną zawartość bardzo słabo. Poprawka - jednego tylko owocu, bo jedyne co tam wyczuwam to poziomka, ale wybaczam, powiedzmy, że moje kubki smakowe są otumanione po takiej ilości pączków.



Ogólnie, 7Days Borseto wypada bardzo słabo. Smakuje mi tutaj tylko nadzienie, choć nie ukrywam, że jego ilość powala na podłogę i nie daje wstać. Uszczuplanie nadzienia to u nich chyba tradycja bo to samo jest w przypadku znanych wszystkim Croissant'ów, również 7Days. Kupiłem, spróbowałem, więcej nie chcę; borseto nie przekonało mnie do siebie.



Cena: 2,39zł
Ocena: 3/10

sobota, 7 lutego 2015

KFC: Grander Silver

"Grander w wersji Silver z wyjątkowym serem Lazur Srebrzysty - w środku świeży, ręcznie panierowany kawałek kurczaka, smakowita czerwona cebulka, świeża, zielona sałatka oraz chutney gruszkowy- a wszystko to polane łagodnym sosem majonezowym." Tak opisana została serowa odmiana najbardziej znanego burgera z KFC. Sprawdziłem dzisiaj, czy warto wydać prawie 13 zł na tę bardzo kuszącą propozycję.

Zaczynamy od złożenia zamówienia - w tym przypadku element niezwykle ważny. Pan student Michał, który próbował być miły i sympatyczny, co niezbyt dobrze mu wychodziło, zapewnił, że 'trzeba poczekać 3-4 minuty' na kanapkę. No problem! Poszukałem wolnego stolika i spocząłem. Po kwadransie na ekranie gotowych do odbioru zamówień pojawia się numer mojego zamówienia; wreszcie się doczekałem! Kolejne 10 minut czekałem jednak na... kanapkę Grander Silver. To nie jest żadna pomyłka, po prostu musiałem zwrócić swojego burgera, bo był chłodny. Nie wystygnięty, ale zupełnie chłodny, jakby był dopiero wyjęty z lodówki. Kolejna kanapka była już okej, więc mogę zaczynać.



W przypadku obsługi lokalu, pierwsze wrażenie wypada fatalnie. A jak jest z zawartością powyższego zawiniątka? Pierwsze trzy gryzy były zupełnie bezmięsne a większość składników razem zaczynam wyczuwać dopiero w kęsach mniej więcej w połowie kanapki. Dla mnie to żadna frajda jeść mdłą bułkę upaćkaną majonezem i gruszkami. Kurczak jest w porządku, ale daleko mu do ideału, który miałem w qurrito cztery sery. Czerwona cebula jest ostra, podkreśla smak sera i dobrze do niego pasuje, sam ser też w porządku. Śmierdzi na kilometr, to znaczy, że dobry. Sałata tutaj jest i na tym jej rola się kończy. Tyle jeśli chodzi o raczej pozytywne odczucia, czas na powody, przez które Grander Silver wypada słabo. Słodki, gruszkowy chutney, mógł fajnie połączyć się ze smakiem słono-gorzkiego sera lazur i dobrze dopełnić całość. Istotne słowo - 'mógł'. W tym przypadku tego nie zrobił bo było go zwyczajnie mało i poczułem go może 3 (T R Z Y) razy, z czego większość na wspomnianych kawałkach bez kurczaka. Sos. Ekhm, jaki sos? Znów ta sama sprawa co z 'dżemem' gruszkowym. Jest go stanowczo za mało. Ani nie nadaje/poprawia smaku całości, ani nie nawilża burgera, przez co kanapka jest dosyć sucha. Cytując Mariusza Max Kolonko - 'to się nie dodaje!'




Chociaż całość wygląda apetycznie i smakowicie, wnętrze jest puste i bez charakteru, prawie jak wybudowany na OJRO 2012 wrocławski Stadion Miejski. Jest to przykład, jak można zaprzepaścić ciekawy pomysł na kanapkę. Zatem odpowiedź na pytanie zadane na początku brzmi: NIE. I mógłbym jeszcze raz kupić tę samą kanapkę i przekonać się, czy otrzymałem felerny egzemplarz, czy takie są standardy KFC. Ale poco? Nie mam najmniejszej ochoty powracać do zdecydowanie nie udanej sezonowej wersji Grandera. Co prawda zjadłem całą, i najadłem się, ale to chyba dlatego, że byłem niesamowicie głodny. Brak nawilżenia, brak dopełnienia smakowego, którym z pewnością miał być chutney sprawia, że całość jest mdła i niezbyt smaczna. Sam ser, kurczak i cebula, to za mało, żeby obronić resztę. Kuzyn Grandera Silver - Grander Texas kosztuje złotówkę mniej, napycha porównywalnie i jest o niebo lepszy. I prawdopodobnie pojawi się na CoTuZjeść.



 

Cena: 12,95zł kanapka; 19,95zł zestaw
Miejsce: KFC, Wrocław, Gaj, róg Bardzkiej i Armii Krajowej
Ocena: 5,5/10